niedziela, 14 listopada 2010

kampania w 7 dni: doszukać się SMART'ów w zamierzeniach

7 dni przed - czas zacząć się interesować merytoryką wypowiedzi kandydatów, a nie tylko ich twarzami na różnego rodzaju materiałach promocyjnych.... Ależ jakież zaskoczenie! Nie, nie, nie ma merytoryki wiele. Czy to naprawdę tak musi być?

Ok - zwróćmy się w stronę Konstantynowa Łódzkiego i wyborów... tam Henryk Brzyszcz i Robert Jakubowski startują w wyborach na Burmistrza. Czemu przyciągnęło to moje zainteresowanie? Bo Konstantynów nigdy jeszcze nie był tak wyplakatowany, obklejony i zalany falą ulotek, śpiewających licealistów z balonikami i innych materiałów z uśmiechniętymi twarzami. Więc pytam: czy to jest konkurs na Miss Konstantynowa 2010?

Nie. To są wybory samorządowe. Wybory, których wynik będzie wskazywał czy miasto będzie się dalej rozwijać, co się stanie z młodzieżą, z drogami, przedszkolami i budynkami, centrum miasta i przedmieściami... Tymczasem, jedyne co się dowiedziałam z zasobów internetowych to prywatne rozgrywki, kto kogo popiera i dlaczego i co więcej z jakimi funduszami.

Do brzegu: najprostszy z możliwych sposobów - dostać się do wizji obu kandydatów. I tutaj nagle jasność. Każdy kto zarządza projektami wie co to SMART. No więc możemy powiedzieć, że u Pana Brzyszcza możemy dojść do literki "A" (SMA...), ale już u Pana Jakubowskiego do żadnej. Ogólniki, żadnego konkretu za to wiele pięknych wizji i jeszcze pięknięjszych słów.

Najbardziej przerażające jest, że postrzegałam to miasto jako doskonale rozwijające się - zrobione chodniki w całym mieście, latarnie - przejeżdżając przez miasto ma się wrażenie czystego i zadbanego miejsca z dobrym gospodarzem, a nie tylko punktowo odnowionego rynku jak w Lutomiersku czy Aleksandrowie (gwiazdy spotów P. Jakubowskiego), wyremontowana droga dojazdowa do Łodzi i nowe inwestycje w mieście. To były moje argumenty. Zdaniem P. Jakubowskiego - te argumenty są zerowe, bo jak sam mówi na swojej stronie miasto jest niezadbane, brudne i zniszczone. Czy my mówimy o tym samym Konstantynowie?

Nadal nie wiem na kogo głosować, bo piękne plakaty i wzniosłe hasła to trochę za mało, tym bardziej dla człowieka, który w tym mieście prowadzi działalność. Ale na szczęście mam jeszcze tydzień, by się doszukać SMART'ów w zamierzeniach obu Panów... (ps. a gdzie Panie ja pytam?)...

wtorek, 18 sierpnia 2009

Gdy kurczak zrzuca skorupkę...

Bardzo dobry wieczór!

Natrafiłam niedawno na artykuł o tzw. Markethink'u. Dziś wieczorem, planując kolejny dzień, przypomniałam sobie o tym chwytliwym pojęciu i przewróciłam net do góry nogami, aby dowiedzieć się coś więcej na temat tej "nowej koncepcji".

Z przykrością stwierdzam, że nie znalazłam nic rewolucyjnego kryjącego się pod tym hasłem. Powodów może być kilka:
a. nie umiem szukać
b. jest to tylko chwyt marketingowy
c. "wynalazcy" "nowej koncepcji" chcą jak najdłużej uchronić sekret przed konkurencją.

Ad. a z góry odrzucam - mam wysoką samoocenę. Ad. c także - jeśli tak jak piszą autorzy artykułu koncepcja jest znana i bardzo rozwinięta na Zachodzie, wyskoczyłoby mi wiele publikacji w wersji co najmniej angielskiej (a nawet hiszpańskiej i rosyjskiej, które przeszukałam).

Pozostaje więc Ad. b - chwyt marketingowy. Nośna nazwa, wzbudzenie zaciekawienia, brak szczegółów w artykule - wszystko doprowadziło do tego, że jednak dotarłam do strony Agencji PR, która jako "pierwsza promuję nową ideę".

Równocześnie kończąc lekturę Calimeromarketingu odkryłam, że mnożenie nazw na określenie tych samych działań, tej samej filozofii i podobnych narzędzi, jest po prostu kolejnym narzędziem marketingowym. Co więcej, służy ono wyłącznie autorom do autopromocji. "Nazwy jedynie mamy..."

Kolejny przykład potwierdzający tezę, do której zmierzam: dziś przypomniałam sobie także artykuł, w którym pewien Pan przekonuje Internautów, że najlepszym sposobem na założenie własnej działalności jest wykonanie (w skrócie) 3 etapowego procesu:
1. zatrudnienie się u kogoś;
2. kradzież klientów;
3. zachęcenie współpracowników do wspólnego odejścia.

A moja teza brzmi: w Internecie, w dobie masowej komunikacji i łatwości w obiegu informacji, każdy może napisać wszystko i dotrzeć do wszystkich.

Postanowiłam więc POWIEDZIEĆ DOŚĆ! Owszem, nie należy ograniczać wolności słowa w Internecie, nawet jeśli są niesłuszne lub raniące. Jednak skoro tak, ja także mam prawo wyrażać siebie w ten sposób. Ten blog, będzie manifestem:
  1. SZCZEROŚCI i JASNOŚCI PRZEKAZU,
  2. OTWARTOŚCI NA DIALOG,
  3. ETYKI.

Szczerości i jasności przekazu - aby odbiorca miał świadomość odbieranych przesłań. Otwartości na dialog - by odbiorca nie cierpiał z powodu usuniętego komentarza do wpisu, konta itp. Etyki - by zwiększyć popularność standardów, które powinny być fundamentem każdego biznesu.

Spuszczając już dziś kurtynę, mam nadzieję, że Czytelnicy będą tutaj często zaglądać w poszukiwaniu rzetelnych informacji, sprawdzonych newsów i niezwykle ciekawych, treściwych inspiracji.

monKichote

ps. Całkiem przypadkowo odkopałam mój stary nick, jednak niezwykle trafnie wyraża moją rozpoczętą dziś walkę o wysokie standardy.

ps 2. A dlaczego kurczas zrzuca skorupkę? O tym w kolejnym wpisie.... ;)